Lot z Krakowa. Po drodze piękne ośnieżone szczyty Alp oraz widok na może śródziemne działa na wyobraźnię.W okolicach Madytu, zaczęła się czerwonkawa ziemia, a to podobno znak, że za moment lądujemy. Lotnisko nie przeraża wielkością, może dlatego, że nie lądowałem na głównym terminalu - bo to Rayanair. Samo miasto nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Jest duże pełne pięknych zabytkowych kamienic, ale też kilka razy zapach niemal powalił mnie i muszę przyznać, że wizyta po mnie w toalecie, to mały pikuś ;)
Oczywiście standardowe zdjęcie przed salonem Rollexa i wizyta na ulicy prostytutek oraz zamkiem. Potem metro i do auta, którym zaraz będziemy przemierzać do Leon. Tam tak na prawdę jest cel podróży. Wyjazd z miasta bardzo pozytywnie mnie zaskoczył - w stylu Wiedeńskim - wszystkie magistrale pod ziemią. Więc to potężne miasto, nawet w godzinach szczytu - można pokonać do godziny.